niedziela, 14 listopada 2021

Precz z mową nienawiści

 


Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jaka jest codzienność współczesnych nastolatków?

Co w niej dominuje? Z pewnością wielu z nas odpowie życie w sieci….

Czy zdajemy sobie sprawę, że owe życie w sieci niesie za sobą przykre konsekwencje?

Często zapominamy, że poza graniem w sieci, czy nawiązywaniem kontaktów, nasze dzieci są narażone na tak zany hejt?

Nastolatkowie wchodzą w pierwsze głebokie relacje w swoim życiu, próbują budować obraz samego siebie, podejmując trudne wybory. Często nie spotykają się ze wsparciem najbliższych czy przyjaciół, szukając relacji wirtualnych.

Wielu nastolatków czuje odrzucenie, doskwiera im samotność. Nic więc dziwnego, że szukają pomocy w sieci, błędnie zawierzając pseudoprzyjaciołom z wirtualnej rzeczywitości. Bardzo często okazuje się, że znajomość taka kończy się prawdziwym upolowaniem na tych bardziej naiwnych, wylewnych nastolatków. Młodzi ludzie są skłonni idealizować swoje relacje, obudowują je silnymi emocjami, mają one często wymiar totalny. Prawie każdy nastolatek należy do jakiegoś świata mediów społecznościowych, nie zdając sobie sprawy z faktu, że często świat ten staje się niezwykle iluzyjny. W social mediach nie liczy się bowiem to, kim naprawdę jesteś, ale jak się pokazujesz.

Jeśli pokażesz prawdziwe ‘’ja’’ a okaże się, że obiegasz od całości, czyli uchodzisz za kogoś odmiennego, gorszego, może grozić Ci hejt. Zabrzmiało brutalnie, ale takie są realia. Wystarczy, że przeczytamy komenatrze na znanych portalach czy w mediach społecznościowych. Szybko ulegniemy wrażeniu, że hejtu jest tak dużo, że rozsiewanie negatywnych treści to zajęcie większości internautów.

Dla słabszego psychicznie nastolatka taka mowa nienawiści może być prawdziwym koszmarem.

Hejt bardzo często bywa reakcją na nudę, sposobem na zdobycie pozycji w sieci. Staje się swego rodzaju pokazaniem znajomym swojej siły, odreagowaniem swoich niepowodzeń, przejawem zazdrości. Poczucie anonimowości w internecie nasila takie zachowania.





Jak się bronić przed hejtem?

Drogi Nastolatku, przede wszystkim musisz wiedzieć, że nigdy nie jesteś z tym sam. Każdy z nas ma takie osoby, które wysłuchaja i pomogą. Musisz tylko dać im ku temu okazję. Hejterzy nie są też bezkarni – każda osoba hejtowana może dochodzić swoich praw na drodze powództwa cywilnego. Hejter za zniesławienie może dostać karę grzywny, a nawet pozbawienia wolności do lat dwóch.

Dobrym sposobem na przerwanie mowy nienawiści jest zaprzestanie czytania negatywnych rzeczy na swój temat. Czytanie ich i reagowanie na nie jest bowiem pożywką dla hejtera i napędza go do jeszcze bardziej wysilonych działań.

Zawsze można zadzwonić pod telefon zaufania dla dzieci i młodzieży i porozmawiać o swoim problemie, do czego serdecznie zachęcam:

TEL. 116111 




poniedziałek, 8 listopada 2021

Zuzy spojrzenie na naukę ...

 


Dzięki rozmowie z Zuzą, zrozumiałam, że niejednokrotnie źle odbierałam współczesny świat nastolatków. To właśnie Zuza pomogła mi spojrzeć na jej pokolenie pod innym kątem.

Nasza rozmowa dotyczyła głównie życia. Jak ona się w nim odnajduje, co jest dla niej ważne, co mniej priorytetowe...

Zuza jest zdania, że jej świat całkiem się jej podoba, nie chciałaby go zmieniać, chciałaby jednak zająć w nim miejsce, z którego będzie bardziej zadowolona. Co miała na myśli? Chciałaby to co się da, uprościć, usprawnić, by móc znaleźć więcej czasu na radość z życia. Pyta mnie, czemu my dorośli jesteśmy mega zdziwieni, że większość jej rówieśników nie akceptuje wysiłku bez konkretnego powodu, poświęcenia dla mgliście określonych celów. To się nie zmieni. Jeśli nie chcą się uczyć, to znaczy, że nie widzą powiązania szkoły ze swoim planem na życie. Pokazanie im tego związku, praktycznie i konkretnie, to najlepszy sposób, aby zabrali się do nauki. Ale to już rola nie tyle rodzica, co nauczyciela. Zdaniem Zuzy młodzież uczy się chętniej, jeśli rozumie, po co się uczy. Nastolatkowie oczekują, że nauczyciel wskaże im praktyczne zastosowanie i poda przykłady lub odniesienia do życia. Krótko mówiąc, oczekują od swoich nauczycieli uruchomienia wyobraźni. Nie chcą już uczyć się ich zdaniem niepotrzebnej historii, bez wskazania im przydatności zdobywanej wiedzy historycznej. Dziwią się, że nauczyciel wymaga wyuczenia regułki prawa powszechnego ciążenia, nie pozwalając im zinterpretować jej po swojemu. Współczesna młodzież ma inne spojrzenie na edukację. Pragną reform, które zaszczepiłyby chęć przyswajania wiedzy. Dobrym rozwiązaniem byłoby łączyć przedmioty szkolne ze swoimi planami na życie.
Dlatego warto zacząć od rozmowy o planach, potem przemyśleć, jakie przedmioty są dla tych planów ważne, a na koniec zająć się lepszymi ocenami z tych przedmiotów. Nauczyciele powinni dać szansę uczniowi być w czymś bardzo dobrym. Co mam na myśli?
Ważne jest
wpieranie uczniów tam, gdzie już mają sukcesy, a zarazem akceptować, że w pewnych obszarach może ich nie być. Należy zaczynać od pytania „w czym chcesz być dobry?”, a nie „z czym masz problem?”. Zdaniem Zuzy takie podejście pozwoliłoby na lepsze wybicie się w swojej dziedzinie, a to już połowa sukcesu ku temu, by być dobrym specjalistą. Zuza uważa, że korzystanie z opracowań, skrótowych zestawień, syntetycznych notatek, prostych opisów nie jest niczym ‘’na skróty’’. Jej zdaniem to szybsza nauka bo uczą się od razu tego, co najważniejsze i przyswajają to w syntetycznej formie. Współcześni nastolatkowie narzekają na zadania domowe. Z lenistwa? Zdaniem Zuzy, raczej z uświadomienia sobie, że tracą czas, który mogliby wykorzystać na zainteresowania. Zuza naprawdę ceni swój czas, ponieważ ma go za mało. Uważa, że to wynik wpływu szkoły – lekcje, prace domowe, przygotowania do sprawdzianów zajmują ponad 10 godzin dziennie. Na „resztę życia” zostaje mało czasu, szczególnie jeśli ktoś chodzi na dodatkowe zajęcia, tak jak ona. A więc większość dnia spędza na edukacji. Zuza nie chce chodzić do szkoły po to, żeby zdobyć ogólną wiedzę o świecie (tzw. ogólne wykształcenie), ale po to, żeby gromadzić wiedzę, w której jest dobra i widzi w niej sens na przyszłość. Szkoła ma nauczyć nas samodzielności i wyzwolić w nas ciekawość. Potrzebny jest inny system nauczania. Taki, w którym stawia się na predyspozycje i zainteresowania.








niedziela, 7 listopada 2021

Z dala od pola minowego ...

 

Kolejna rozmowa z Zuzą – nastolatką, którą bardzo polubiłam. Dużo ze sobą rozmawiamy. Dzięki tym rozmowom uczę się współczesnej młodzieży, której świat mimo pozorów wcale nie jest taki łatwy. Zuza zastanawia się, czemu nam, jako rodzicom, każda nawet najbardziej banalna rozmowa z nastolatkiem przypomina pole minowe?? Dotyczy to najbardziej powszechnego tematu typu: wyjście do kina z koleżankami. Wytłumaczyłam Zuzi, że moim zdaniem jest tak, bo nie jesteśmy pewni, czy nasze dobre intencje nie wywołają nieprzewidzianej reakcji. Będąc rodzicem, trzeba dołożyć wielu starań, aby stworzyć silną i trwałą więź ze swoim dzieckiem. Wchodząc w okres dojrzewania, nasza pociecha tak bardzo się zmienia, że my rodzice wychodzimy z założenia, że w ogóle nie znamy swojego dziecka. Często mówimy do siebie: jak ja go wychowałam, co zrobiłam nie tak, już nie widzi we mnie autorytetu, na który pracowałam od chwili poczęcia. Zapominamy jednak, że jako rodzice przestajemy być dla nastolatka jedynym autorytetem, gdyż do głosu silnie dochodzi grupa rówieśnicza. Zapytałam Zuzę, w jaki sposób znaleźć nić porozumienia z kimś, kto intensywnie się zmienia, budując burzliwie swoją indywidualność i niezależność? Pytam, bo wiem sama, że choć rozmowy takie to spore wyzwanie, zarówno dla nas rodziców jak i dzieci, są po prostu niezbędne. Jak więc rozmawiać, by uniknąć niepotrzebnych emocji?


Dzięki rozmowie z Zuzą zrozumiałam kilka kwestii związanych z komunikacją. Jak młodzież chciałaby, żeby ich rozmowa z rodzicem wyglądała?

Zdaniem Zuzi rodzice często rozpoczynają rozmowę od słów: Musimy pogadać? Dziwimy się wtedy, że od razu słyszymy odpowiedź: co znowu zrobiłam nie tak? W głowie nastolatka pojawiają się myśli: znów będą się czepiać i prawić mi morały.

Doprowadza to do tego, że młody człowiek przyjmuje postawę obronną i rozpoczyna naszą rozmową od ataku. A wcale tak nie musi być. Zuza chciałaby, żeby jej mama przyszła do jej pokoju i od tak sobie usiadła, znalazła chwilę na rozmowę o niczym, ot o przysłowiowej pogodzie. Chciałaby, żeby jej mama porozmawiała o sobie. Uważa, że łatwiej by jej zaufała, gdyby mama potrafiła podzielić się z nią swoimi przeżyciami i myślami. Oczywiście nie oznacza to, że powinniśmy swoje dziecko wplątywać w problemy dorosłych. Zastanówmy się może nad oczekiwaniami naszych nastoletnich pociech, rozmawiajmy po przyjacielsku, nie zaś jak na szkolnym dywaniku. Dzieci często nas winią za to, że w rozmowach z nimi zawstydzamy je, wzbudzamy w nich poczucie winy, nie potrafimy okazywać zainteresowania ich sprawami i potrzebami.

Pamiętajmy, że tylko otwarta rozmowa i bezpieczna atmosfera, której doświadcza nastolatek przy rodzicu, zaprocentuje zbliżeniem się do siebie dorosłego i dziecka, z kolei brak zaufania i wsparcia tylko spotęgują nieodpowiednie zachowanie. Nie oznacza to, że należy być zbyt pobłażliwym w stosunku do dziecka, które pozwala sobie na coraz więcej. Należy reagować. Niech ta reakcja będzie jednak polegać na szczerej rozmowie i wspólnym wyjaśnieniu sobie problemu.

Przeczytałam kiedyś bardzo ciekawy fragment wypowiedzi pani psycholog, który pozwolę sobie zacytować:

cyt.’’

Ważna jest świadomość rodziców, że zdrowe nastolatki, które buntują się z przyczyn ogólnorozwojowych, nie mają stałych skłonności do zaburzonych zachowań. Nastolatek często niewłaściwie testuje swoją dynamicznie rodzącą się dorosłość, nie wiedząc jeszcze, na czym ona tak naprawdę polega. Swoim postępowaniem w naturalnych sytuacjach sprawdza reakcje dorosłego, jak daleko sięgają granice jego zasad. Oczywiście nie oznacza to, że dziecko może się źle zachowywać i robić, jak chce. ‘’


To takie, moim zdaniem mądre zreasumowanie tematu.

Życzę wielu owocnych rozmów z nastolatkami.























Rodzicu z sieci – kolejna odsłona rozmowy z Zuzą

Kolejna moja rozmowa z Zuzą była dla mnie bardzo znacząca. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak wiele racji jest w tym, co przekazała mi Zu...