niedziela, 7 listopada 2021

Z dala od pola minowego ...

 

Kolejna rozmowa z Zuzą – nastolatką, którą bardzo polubiłam. Dużo ze sobą rozmawiamy. Dzięki tym rozmowom uczę się współczesnej młodzieży, której świat mimo pozorów wcale nie jest taki łatwy. Zuza zastanawia się, czemu nam, jako rodzicom, każda nawet najbardziej banalna rozmowa z nastolatkiem przypomina pole minowe?? Dotyczy to najbardziej powszechnego tematu typu: wyjście do kina z koleżankami. Wytłumaczyłam Zuzi, że moim zdaniem jest tak, bo nie jesteśmy pewni, czy nasze dobre intencje nie wywołają nieprzewidzianej reakcji. Będąc rodzicem, trzeba dołożyć wielu starań, aby stworzyć silną i trwałą więź ze swoim dzieckiem. Wchodząc w okres dojrzewania, nasza pociecha tak bardzo się zmienia, że my rodzice wychodzimy z założenia, że w ogóle nie znamy swojego dziecka. Często mówimy do siebie: jak ja go wychowałam, co zrobiłam nie tak, już nie widzi we mnie autorytetu, na który pracowałam od chwili poczęcia. Zapominamy jednak, że jako rodzice przestajemy być dla nastolatka jedynym autorytetem, gdyż do głosu silnie dochodzi grupa rówieśnicza. Zapytałam Zuzę, w jaki sposób znaleźć nić porozumienia z kimś, kto intensywnie się zmienia, budując burzliwie swoją indywidualność i niezależność? Pytam, bo wiem sama, że choć rozmowy takie to spore wyzwanie, zarówno dla nas rodziców jak i dzieci, są po prostu niezbędne. Jak więc rozmawiać, by uniknąć niepotrzebnych emocji?


Dzięki rozmowie z Zuzą zrozumiałam kilka kwestii związanych z komunikacją. Jak młodzież chciałaby, żeby ich rozmowa z rodzicem wyglądała?

Zdaniem Zuzi rodzice często rozpoczynają rozmowę od słów: Musimy pogadać? Dziwimy się wtedy, że od razu słyszymy odpowiedź: co znowu zrobiłam nie tak? W głowie nastolatka pojawiają się myśli: znów będą się czepiać i prawić mi morały.

Doprowadza to do tego, że młody człowiek przyjmuje postawę obronną i rozpoczyna naszą rozmową od ataku. A wcale tak nie musi być. Zuza chciałaby, żeby jej mama przyszła do jej pokoju i od tak sobie usiadła, znalazła chwilę na rozmowę o niczym, ot o przysłowiowej pogodzie. Chciałaby, żeby jej mama porozmawiała o sobie. Uważa, że łatwiej by jej zaufała, gdyby mama potrafiła podzielić się z nią swoimi przeżyciami i myślami. Oczywiście nie oznacza to, że powinniśmy swoje dziecko wplątywać w problemy dorosłych. Zastanówmy się może nad oczekiwaniami naszych nastoletnich pociech, rozmawiajmy po przyjacielsku, nie zaś jak na szkolnym dywaniku. Dzieci często nas winią za to, że w rozmowach z nimi zawstydzamy je, wzbudzamy w nich poczucie winy, nie potrafimy okazywać zainteresowania ich sprawami i potrzebami.

Pamiętajmy, że tylko otwarta rozmowa i bezpieczna atmosfera, której doświadcza nastolatek przy rodzicu, zaprocentuje zbliżeniem się do siebie dorosłego i dziecka, z kolei brak zaufania i wsparcia tylko spotęgują nieodpowiednie zachowanie. Nie oznacza to, że należy być zbyt pobłażliwym w stosunku do dziecka, które pozwala sobie na coraz więcej. Należy reagować. Niech ta reakcja będzie jednak polegać na szczerej rozmowie i wspólnym wyjaśnieniu sobie problemu.

Przeczytałam kiedyś bardzo ciekawy fragment wypowiedzi pani psycholog, który pozwolę sobie zacytować:

cyt.’’

Ważna jest świadomość rodziców, że zdrowe nastolatki, które buntują się z przyczyn ogólnorozwojowych, nie mają stałych skłonności do zaburzonych zachowań. Nastolatek często niewłaściwie testuje swoją dynamicznie rodzącą się dorosłość, nie wiedząc jeszcze, na czym ona tak naprawdę polega. Swoim postępowaniem w naturalnych sytuacjach sprawdza reakcje dorosłego, jak daleko sięgają granice jego zasad. Oczywiście nie oznacza to, że dziecko może się źle zachowywać i robić, jak chce. ‘’


To takie, moim zdaniem mądre zreasumowanie tematu.

Życzę wielu owocnych rozmów z nastolatkami.























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentarzy, za które dziękuję

Rodzicu z sieci – kolejna odsłona rozmowy z Zuzą

Kolejna moja rozmowa z Zuzą była dla mnie bardzo znacząca. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak wiele racji jest w tym, co przekazała mi Zu...